Na szczęście minęły już czasy, kiedy dwudziestoparoletnia niezamężna kobieta uważana była w środowisku za starą pannę. Dzisiaj za mąż wychodzi się znacznie później, niż jeszcze kilkanaście lat temu. Później, albo i wcale… Ta ostatnia opcja nadal rzadko jest jednak wynikiem świadomej decyzji – większość z nas mimo swoich postępowych, feministycznych poglądów, w głębi duszy marzy o tym jednym, jedynym, z którym można byłoby się wspólnie zestarzeć.
Jeśli więc większość naszych koleżanek wyszła już za mąż i cieszy się urokami macierzyństwa, w końcu i my zaczynamy rozglądać się wokół w poszukiwaniu kandydata na męża czy choćby stałego partnera. Bywamy w odpowiednich miejscach, dokładnie przyglądamy się nowym znajomym i w końcu – jest! Spotykamy nasz ideał i pozostaje nam tylko jedna „drobnostka”: musimy sprawić, aby i jemu szybciej zabiło serce. Ba, tylko jak to zrobić?
Po pierwsze: pozwól się zdobywać.
Brzmi to może nieco dziwnie, bo w końcu to my jesteśmy „na łowach”, ale okazuje się, że mimo całej rewolucji obyczajowej, równouprawnienia itd. w sferze uwodzenia od czasów naszych prababek niewiele się zmieniło: nadal to mężczyzna jest zdobywcą, a kobiecie przypada rola „zdobywanej”. Niewielu mężczyzn lubi być stawianych pod ścianą, zarzucanych dowodami uwielbienia, intensywnie adorowanych. Dla większości z nich kobieta, która jawnie okazuje im swój podziw i uwielbienie, może być co najwyżej chwilowym „podrywem”, partnerką seksualną i krótkotrwałym „epizodem”, a nam przecież nie o to chodzi! Bądźmy więc nieco niedostępne, możemy okazać mężczyźnie swoje zainteresowanie jego osobą, ale zachowajmy przy tym umiar i takt. Zdobywajmy, ale tak, żeby mężczyzna myślał, że to on jest „łowcą”.
Po drugie: pierwsze wrażenie.
Jeśli zapytalibyśmy mężczyznę o cechy jego ideału kobiety, z pewnością wymieniłby troskliwość, opiekuńczość, inteligencję… Wiadomo jednak, że mężczyźni są wzrokowcami i – przynajmniej przy pierwszym kontakcie – najważniejszy dla nich jest wygląd zewnętrzny kobiety, którą spotykają na swej drodze. Podobnie zresztą jest u kobiet – niewiele z nas dałoby się bez oporu poderwać chuderlawemu okularnikowi, nawet jeśli byłby członkiem Mensy. Inteligencja, dobroć i czułość, to bardzo pożądane cechy u mężczyzny, jednak nabierają one znaczenia nieco później, przy bliższym poznaniu. Kobiety poświęcają swojej urodzie mnóstwo czasu, ale powinny przy tym pamiętać, że mężczyźni najbardziej cenią w nich ich naturalne piękno. Krzykliwy makijaż pozostawmy więc na specjalne okazje, a seksowne stroje na następny etap naszej znajomości… Strój powinien podkreślać naszą kobiecą sylwetkę, ale pozostawiać pole męskiej wyobraźni. Ostrożnie również z wszelkimi „ulepszaczami” typu bielizna obciskająca czy staniki powiększające biust: pamiętajmy, że być może nadejdzie dzień, kiedy trzeba będzie pokazać się naszemu ukochanemu bez ich „wspomagania”…
Po trzecie: bądź sobą!
Wiadomo, że na nowo poznanym mężczyźnie chcemy zrobić jak najlepsze wrażenie, ale nie warto przed nim udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Dobrze byłoby, gdyby nasze zainteresowania przynajmniej w części się pokrywały, ale jeśli tak nie jest, nie warto na siłę przekonywać się do boksu czy piłki nożnej – kilka meczy może i da się wytrzymać, ale tak do końca życia…? Faceci na ogół nie szukają w nas partnerek do wypraw na mecze – od tego mają kumpli!
Po czwarte: naucz się słuchać.
Chociaż powszechnie sądzi się, że to kobiety są największymi gadułami, to mężczyźni też uwielbiają mówić. Jeśli więc chcesz zdobyć jego serce, pozwól mu się wygadać, a korzyści odniesiecie oboje: on zyska w Tobie wierną słuchaczkę, a Ty wiele pożytecznych informacje o nim. Niewiele rzeczy tak działa na faceta, jak widok wpatrzonej niego, zasłuchanej kobiety. A jeśli jeszcze dodasz do swego wzroku odpowiednią dawkę podziwu dla jego wiedzy i mądrości, przywiążesz go do siebie znacznie silniej, niż nawet najbardziej udanym seksem.
Po piąte: uwierz w siebie!
Długie poszukiwanie partnera życiowego nie najlepiej wpływa na naszą samoocenę. Im dłużej szukamy, tym mniej wierzymy w sukces. Zaczynamy postrzegać siebie jak życiową niedojdę, brzydulę, która nie potrafi zainteresować sobą żadnego sensownego faceta. Z czasem jesteśmy coraz bardzie zdesperowane i wpadamy w ramiona pierwszego, który zechciał nas zauważyć – nawet, jeśli daleko mu do naszego ideału. Brniemy w bezsensowne związki, bo lek przed samotnością głuszy w nas rozsądek i instynkt samozachowawczy. Trzeba więc przede wszystkim uświadomić sobie, czego chcemy, kogo szukamy i konsekwentnie rozglądać się za kimś, kto choć w części spełnia nasze warunki – o ideał może być raczej trudno…
Pamiętaj: kobieta, która podoba się sobie, na ogół podoba się też innym. Nie chodzi tu oczywiście o zadufane w sobie „księżniczki”, którym wydaje się, że cały świat powinien leżeć u ich stóp, ale o normalną, kobiecą pewność siebie, świadomość własnego ciała i swojej atrakcyjności. Uśmiechaj się do siebie i do innych, ciesz się życiem i nie skupiaj się tylko na poszukiwaniach życiowego partnera: miłość może przyjść w każdym momencie, nawet wtedy, kiedy wcale jej nie szukasz. Warto zainwestować w swój rozwój, bywać na wystawach, wernisażach, koncertach, w klubach sportowych czy kółkach zainteresowań. Można tam spotkać wielu fajnych, ciekawych ludzi, a wśród nich może właśnie tego jedynego?
Babà jest pochodną ciasta rosnącego na naturalnych drożdżach, typowego dla polskiej tradycji ludowej. Uważa się że odmiana ta została wprowadzona na życzenie Gerolamo Baby, osiemnastowiecznego króla Neapolu, który był wielkim wielbicielem słodkości. »